Ostatki z muchówką



Ubiegły weekend był ostatnim w tym roku kiedy miałem możliwość trochę "pomuchować". Wybraliśmy się we trzech nad znaną nam już nieco rzekę, ale na wyższy odcinek. Na zawodach nie chcemy ryzykować jadąc w nieznane, ale rekreacyjnie możemy. Rzeka wyglądała przepięknie. Miejsc na grubą rybę sporo, choć bardziej pstrągowo-kleniowych niż lipieniowych.




Niestety ale brań jak na lekarstwo. Ryb również widać było niewiele i to jedynie jelce. Efektem tych blisko 2 godzin był jeden kleń złowiony przeze mnie na nimfę. Fajny już grubasek przez chwilę dał nadzieję na ładnego lipienia. Podchodzę z rybą w podbieraku do brzegu i kładę do zdjęcia na kobiercu, jeszcze zielonych, roślin wodnych.




Wobec braku innych efektów zdecydowaliśmy się zmienić miejsce na niższy odcinek. Krótki marsz do auta, kilka minut jazdy i parkujemy w znanym miejscu. Tu jest nieco lepiej bo Sebastian w pierwszej miejscówce wyciąga ładnego lipienia - 38 cm. Ja kilka minut ślęczę nad ładnym lipieniem, którego wyraźnie widać przy dnie na tle piasku. Kilka razy wychodzi do nimfy, raz nieśmiało nawet próbuje, ale nic do zacięcia. Niespełna 200 m wyżej Bartek ma swoją rybkę, nieco mniejszą ale cieszy. Obłowiliśmy spory kawałek wody sprawdzając dokładnie miejsca, które wcześniej dawały nam ryby. Jedyny efekt to malutki lipień Sebastiana. Ja próbowałem złowić kolejnego wypatrzonego, ale szybko się spłoszył i odpłynął w bystry nurt. Poźnojesienny dzień jest krótki i trzeba było się szybko zbierać do powrotu. Kolejne skromne doświadczenia zdobyte, kolejny fajny dzień spędzony nad piękną rzeką w dobrym towarzystwie. Lipienie odpuszczamy pewnie do czerwca. Nadchodzi czas PSTRĄGA!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

I znów kropki... :)

Sezon pstrągowy - małe podsumowanie

Marcowo - pstrągowo