Wiosenne pstrągi i jigi


Ciężko utrzymać jakąś systematyczność w pisaniu. Blog miał być takim dziennikiem wypraw wędkarskich ale ile razy można pisać (i czytać) to samo ;) Oczywiście co ciekawsze przygody nadal będę uwieczniał słowem pisanym oraz zdjęciami, ale częściej, w miarę nabywanego doświadczenia, zamierzam nieco napisać o tym jak i na co łowię różne gatunki ryb drapieżnych. Dziś trochę napiszę o jigach bo akurat tym przynętom poświęciłem dość dużo czasu w pierwszym okresie obecnego sezonu pstrągowego. Oczywiście przynęty te skuteczne są również na inne drapieżniki, ale jednak najczęściej goszczą w moim pudełku pstrągowym. Od długiego czasu czytałem o dużej skuteczności tych przynęt, jednak próby jakie do tej pory podejmowałem szybko zniechęcały mnie do ich używania, wygrywał wobler lub obrotówka. Fakt, tę przynętę trzeba „czuć”. Nie jest to łatwe ale im ktoś więcej łowi gumami stosując różne nieszablonowe sposoby prowadzenia, tym szybciej wyczuje też jiga. Osobną kwestią jest właściwy dobór wielkości jiga do rodzaju wody oraz pory roku. Podobno zimą i wiosną powinny być większe, a im bliżej lata tym mniejsze i dyskretniejsze. Być może będzie okazja sprawdzić tę teorię w ciągu najbliższych sezonów. Do używania jigów przekonał mnie pewien zimny i wietrzny marcowy dzień zeszłego roku. Ok dwa-trzy tygodnie wcześniej straciłem ładnego pstrąga – zerwał przypon ze streamerem. Pojawiałem się w tym miejscu co tydzień, aż w końcu rybę złowiłem. Woda na tym odcinku jest niezbyt głęboka 0,8-1,1 m głębokości, bardzo przejrzysta o niezbyt silnym nurcie. W lecie mocno zarasta roślinnością wodną, której sporo resztek zalega przy dnie przez zimę. Oczywiście da się tam łowić zarówno obrotówką jak i płytko pracującym woblerem prowadzonymi z prądem, jednak na początek sezonu nie jest to dobry sposób na niezbyt skore do gonitw ryby. W takim miejscu sięgnąłem wtedy właśnie po jiga. Początkowo oliwkowy na główce 1 g jednak silny wiatr skutecznie uniemożliwiał rzuty więc zmieniłem go na brązowy wykonany na główce 2 g. Hak bodajże #2, dość duży. Jig rzucony pod prąd bardzo wolno tonął. Wystarczyło utrzymywać stałe napięcie żyłki i tylko od czasu do czasu delikatnie podnosić szczytówkę żeby jig poruszał się lekką sinusoidą. Do tak leniwie prowadzonej przynęty podniósł się leniwie spory pstrąg i niespiesznie zagarnął go pyskiem.

Foto: P.Ś.

Ryba mierzyła 49 cm. To był dla mnie sygnał, że warto tym przynętom poświęcić więcej uwagi. Charakterystyczne było to w jaki sposób ryba zaatakowała przynętę. Wielokrotnie miałem okazję widzieć pstrąga uderzającego w obrotówkę lub woblera i te brania wyglądały na bardziej gwałtowne. Może to przez wielkość przynęt oraz to ile w wodzie robiły zamieszania. Branie pstrąga na jiga wydawało mi się bardzo, jakby to określić, miękkie oraz dyskretne, jakby od niechcenia. Mając w tym roku już kilka pstrągów różniej wielkości złowione na jigi, potwierdza się co napisałem wyżej. Kilka brań widziałem, kilka jedynie czułem. To takie miękkie przytrzymanie jakby lekki zaczep ożywający dopiero po chwili. Największy w tym roku, 46 cm pstrąg niespiesznie podniósł się do wypychanego przez nurt z dołka jiga i capnał jak owada. Tak sobie właśnie tłumaczę sposób w jaki pstrągi atakują jiga – traktują go jako spływającą larwę czy owada. Tu muszę wspomnieć że wg mnie ważne jest by jiga prowadzić z prądem lub w poprzek/skos. Ciężar powinien być tak dobrany by nurt unosił jiga w toni bez zbytniego przyspieszania zwijania linki. Ot tylko wybieranie luzu. Na rzekach, na których łowię jest to zwykle 1-2,5 g. Na niektórych, wolno płynących, ten 1 g to zdecydowanie za dużo. Ale tu w zimnej porze roku sprawdziło mi się okoniowe stukanie dna, taki delikatniejszy i wolniejszy opad. Rzut, jig opada na dno, podniesienie, pół obrotu korbką i znów opad. Łowienie z dna sprawdziło mi się w dni słoneczne. Mam wrażenie, że ryby są wtedy przyklejone do dna i bardzo ostrożnie traktują wszystko co przepływa im nad głowami. Jig prowadzony lekkimi skokami przy dnie często potrafi skusić pstrąga.





Używam jigów robionych własnoręcznie w wielkościach haków #4-8 oraz gramaturach 1 do max 4 g. Chodzi o jak najbardziej swobodny spływ przynęty z nurtem. Kolorystyka przeróżna, choć największe przekonanie mam do ciemnych przynęt oraz różnych naturalnych zestawień kolorystycznych. Do budowy używam zonkerów, sierści lisa, sarny, różnych syntetycznych włókien oraz piór. Czasem dodaję drobne akcenty mocniejszych, jaskrawszych kolorów lub flashe, ale z umiarem.







Nie będę sugerował żeby używać takiego czy innego wędziska czy linki bo każdy ma swoje preferencje. Osobiście używam krótkich wędek (1,8-2,1 m) klasy Light oraz żyłek. Tak łowi mi się najwygodniej. Tak najłatwiej mi animować przynętę oraz rzucać w niewielkich, mocno zakrzaczonych rzeczkach. Łowiąc pstrągi zawsze staram się wykorzystać wszelkie obiekty na brzegu, aby się ukryć i podejść do wody niepostrzeżenie, więc argument że z dłuższym kijem nie musiał bym podchodzić za blisko brzegu do mnie nie trafia. Wolę wygodę i skradanie się. Pstrągowanie od zawsze kojarzy mi się z podchodami i niech tak zostanie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

I znów kropki... :)

Sezon pstrągowy - małe podsumowanie

Marcowo - pstrągowo